Orietta żyje między Poznaniem, Toruniem a Triestem.
W Polsce znalazła się przez przypadek. Chciała coś zmienić w swoim życiu. Po zdaniu specjalnego egzaminu dla nauczycieli języka włoskiego jako obcego dostała z ministerstwa listę uniwersytetów z lektoratami włoskiego. Jej pierwszy wybór to był Oxford, drugi Poznań. I tak to Poznań wygrał z Oxfordem.
Polskę znała z wakacji, była tu wcześniej dwukrotnie. Najpierw na południu, na długiej wycieczce.
Kraków, Przemyśl, podobały mi się górskie pejzaże, drewniana architektura, to było kilka lat po wejściu Polski do Unii. Później Warszawa, krótko przed podjęciem decyzji o pracy tutaj.
Jej pasją są języki. Chodziła do klasycznego liceum w Trieście, z łaciną i greką, ale po maturze poszła na fizykę:
Nie miałam pomysłu na to, co dalej.
Po roku uświadomiła sobie jednak, że to nie to, że jednak nie zwiąże się z fizyką, dlatego przeniosła się na filologię romańską do Wenecji.
Poza francuskim zna angielski, niemiecki, hiszpański.
Bliskie są jej też języki słowiańskie: uczyła się słoweńskiego, chorwackiego, serbskiego i rosyjskiego.
Polskiego zaczęła się uczyć zaraz po przyjeździe do Poznania.
Ale i tak mnie zszokował. Na początku był jak chiński, szczególnie wymowa.
Znajomość innych języków słowiańskich wiele nie ułatwiała:
Czasami fałszywi przyjaciele dają o sobie znać, na przykład „październik” to po chorwacku „listopad”…
Przez to, że zna polski, czuje się jednak bardziej zintegrowana.
Z Polski do Włoch przeszczepiłaby spokój.
Włochy to chaos. Byłam zaskoczona miłością Polaków do Włoch i kultury włoskiej, Ciężko mi wytłumaczyć, że Włochy to kraj, który ma dużo problemów. Bezrobocie, drożyzna, służba zdrowia, rynek mieszkaniowy.
Lubi czystość polskich miast i miasteczek, uważa, że są bezpieczne:
Polska to cywilizowany kraj. Ludzie są często dobrze wykształceni, moi studenci i są życzliwi, i chcą się uczyć.
Irytuje ją w Polsce pogoda.
Kiedy Polakom ciepło, jej zimno lub przynajmniej chłodno. Docenia jednak polską pogodę, kiedy musi pracować. Ma z tyłu głowy koszmar pracy w warunkach włoskich upałów.
Przywozi z Triestu Prosciutto di San Daniele, Szynkę Świętego Daniela, podawaną często z melonem. Czasem też salami.
Smaki polskich wędlin to nie to.
Triest, z którego pochodzi, to miasto wielu nacji, języków i kolorów skóry. Kulturowy tygiel kilka kilometrów od Słowenii. Dlatego zaskoczyło ją w Polsce to, że ludzie są przede wszystkim biali.
Nie czuje się emigrantką:
Mieszkam w Polce z wyboru. Pracuję tu, wybrałam takie życie.